Poród domowy bez cenzury. Ten film został wyświetlony 260181 razy. Dodane przez: ULA. Opis filmu: Postanowili nakręcić i przedstawić światu przyjście na świat ich dziecka tak naturalnie, jak to tylko możliwe. Oto wideo pokazujące narodziny takie jakimi były naprawdę - bez praktycznie żadnych przeróbek…. Podziel się ze znajomymi!
Pierwszym co warto zrobić to wyszukać osobę, z którą rozmawiamy w wyszukiwarce FB. Po wpisaniu imienia i nazwiska tej osoby może okazać się, że istnieje kilka profili jednej i tej samej osoby. Jednak to rzadki przypadek, oszuści nie są na tyle głupi (nie wszyscy) aby kopiować 1:1 imię i nazwisko skopiowanego profilu.
Fotografowanie porodu wymaga wyjątkowego podejścia, zrozumienia i taktu. Niezwykle ciężkim zadaniem jest pokazać to co najpiękniejsze - reportaż z porodu
Znana z takich produkcji jak: Pułapka, Rojst, Nina czy Wycinanki aktorka Marianna Gierszewska podzieliła się na swoim Instagramie intymnym wyznaniem. Jej poród nie należał do najprostszych, jednak przez cały czas czuwał przy niej ukochany mężczyzna, Miłosz. Jak twierdzi, to dzięki niemu znalazła siłę. Fani są poruszeni tą sytuacją – Ciarki i łzy – czytamy w komentarzach
Od kiedy przypadkowo zobaczyłam w Internecie zdjęcia z konkursu fotografii porodowej, zakochałam się w prawdziwości emocji pokazanych na tych zdjęciach. Początkowo byłam zdziwiona, że w ogóle to jest możliwe mieć takie zdjęcia.
Matka szóstki dzieci, Jes Hogan, podzieliła się ze światem piękną historią swojego ostatniego porodu. Całą sytuację udało się uwiecznić na zdjęciach profesjonalnemu fotografowi, Tammy Karin, z Little Leapling Photography. Syn Max nie spieszył się z przyjściem na świat. Kilka dni po terminie Jes zaczynała się martwić.
Ostrożność : Usuwając albumy, zanotuj to nie wszystko da się usunąć ten Należą do nich zdjęcia profilowe, okładka, biografia, pobrania z telefonu, udostępnianie na Instagramie i pobieranie aplikacji na Facebooku to albumy, których nie można usunąć w jednym kroku w razie potrzeby usuwaj zdjęcia jeden po drugim.
Kończę właśnie swój połóg. Na dniach powinnam odebrać zdjęcia z porodu, więc to będzie piękne, symboliczne zamknięcie – przeżycie porodu jeszcze raz na fotografiach.Tymczasem chciałam napisać o swoim połogu, bo o połogu jako takim mówi się wciąż za mało i wiele mam znajduje się nagle w wielkiej kropce, bo nikt nie przygotował je na to, […]
Chętnie udostępnia zdjęcia, na których widać go z noworodkami, tuż po porodzie. Ostatnio pokazał też, jak radzą sobie rodzice, odkąd wprowadzono zakaz odwiedzin w szpitalu (zobacz: "Tata odwiedza małą Zosię w sali numer dwa". Doktor Wojciech Falęcki pokazał wzruszające zdjęcie). Tym razem udostępnił fotografię, którą
Ile kobiet przeżyło podobny szok, przeglądając zdjęcia na stronie Oszukana.eu na Facebooku? Sprawcy często pochodzą z Afryki lub Azji, a mężczyźni na zdjęciach zawsze są biali, zwykle
HAqeG. Mam przyjaciółkę doulę. No, nawet nie jedną, ale pisząc to myślę o tej jednej. To, co szanuję i niezmiennie podziwiam w niej, to fakt, że jest dyskretna. Po czym poznaję, że pojechała do porodu – ma wyłączony telefon. Nie pisze na Facebooku statusów, że jedzie do porodu, nie wrzuca zdjęć z drogi do szpitala ani małych stópek dzieci, które rodzą jej klientki. Nie powie mi nic, nawet jak zapytam jak było. I za to, mam do niej ogromny szacunek. Po co człowiek pisze plan porodu? Dlaczego kobieta przed porodem spisuje najistotniejsze kwestie dotyczące tych kilku – kilkunastu godzin życia, zanim jeszcze pojedzie na porodówkę? Dlaczego nie podejmuje tych decyzji w trakcie porodu? Dlaczego oczytane i pewnie siebie matki nagle zgadzają się na dokarmianie bez wskazań, dlaczego wypluwają sok, bo im salowa powiedziała, że od tego będą kolki jak dobrze wiedzą, że nie będzie od tego nawet jednego bąka? Ponieważ, co z resztą na pewno wiecie, okres porodu i okres poporodowy jest dla rodziny czasem wyjątkowym i bardzo wrażliwym. To okres zachwiania równowagi, okres pewnego kryzysu gdzie kobieta jest wrażliwa i podatna na wpływy z zewnątrz nawet, jeżeli jest na co dzień twarda i asertywna. Jestem pewna, że plan porodu chroni kobietę i dziecko przed podejmowaniem decyzji nieracjonalnych albo takich, których nigdy w życiu nie podjęłaby w normalnych okolicznościach, kiedy miałaby możliwość spokojnej i obiektywnej oceny sytuacji. Dlatego uważam, że każdy plan porodu i każdą umowę z położną czy doulą należy uzupełniać (chociaż powinno być to jasne jak słońce) o klauzulę ochrony prywatności rodziny. Przed porodem, na trzeźwo ocenić czy chcemy, żeby jakiekolwiek informacje na temat naszego porodu i jakiekolwiek zdjęcia były publikowane w mediach społecznościowych osób, które pracują wokół porodu. Pomyśleć o tym zawczasu. Na trzeźwo przed porodem oceńmy naszą wolę, naszą sytuację. Czy chcemy, żeby doula której płacimy za wsparcie niemedyczne przy porodzie oznajmiała na Facebooku, że jedzie do porodu, lub pokazywała zdjęcia nas, naszego dziecka? Czy chcemy, żeby położne czy lekarze (którzy tak jak my są młodzi i obecni w mediach społecznościowych) ujawniali jakiekolwiek fakty/fragmenty informacji z naszego porodu w swoich kanałach społecznościowych? To jest znak naszych czasów. Ochrona naszego wizerunku, wizerunku dziecka, prawa do intymności i tajemnicy lekarskiej jest dla nas ważniejsza niż kiedykolwiek indziej. Jeżeli wiedziałabym, że mój lekarz omawia, nawet anonimowo, moje badania krwi na swoim Fejsie to bym go zmieniła i to bardzo szybko. Czuję też, że chwalenie się cudzym porodem w mediach odbiera nam – matkom, których te porody dotyczą, pewną wiarę w to, że poród właśnie należy do nas. Że to nie doula rodzi z nami dziecko, nie położna z nami rodzi, że to nie jest dziecko żadnej z nich – to my kobiety rodzimy dzieci, dzieci są nasze – mamy i taty. Mówienie o tym, że z mamą rodzi cały personel wokoło (co brzmi zabawnie) jest pierwszym krokiem do późniejszych tekstów lekarzy, że „Odstawiamy dziecko od piersi”, „Rozszerzamy dietę” tak jakbyśmy to całe rodzicielstwo robiły na spółkę ze służbą zdrowia. Tymczasem, co smutne i trochę przerażające, mojej znajomej gratulowano na Facebooku narodzin, bo towarzysząca jej osoba ogłosiła to światu zanim cokolwiek napisała o tym komukolwiek – nawet rodzinie. Pytanie „Czy mogę wrzucić zdjęcie na Fejsa” pojawia się niestety coraz częściej w momencie kiedy kobieta właśnie miała szyte krocze, odchody poporodowe intensywnie się jej sączą, a jej biust rozpoczyna laktację. Kiedy jest zmęczona, nieraz obolała lub nadal działają w jej organizmie leki. To jest moment, kiedy pytanie o to czy pozwolimy na ujawnienie tak intymnego fragmentu naszego życia jakim jest poród, czy kilkugodzinnego wizerunku dziecka jest w mojej opinii, bardzo nie na miejscu i takie pytania do rodziców w tym kryzysowym momencie padać nie powinny. Jest to przekroczeniem pewnych granic, których osoby profesjonalnie pracujące z rodzącymi nie powinny robić. Czas na takie ustalenia jest przed porodem, na spokojnie w planie porodu. Nie o to tylko chodzi żeby nie upubliczniać wizerunku. Równie ważne jest to jak o porodzie kobiety mówimy i kim w nim jesteśmy jako profesjonaliści. Przyznaję, że odpycha mnie komentowanie porodu przez osoby wspierające i przyjmujące poród tak jakby to było ich wydarzenie. „Rodzimy”, „moje maleństwo”, „rodziłam dzisiaj z mamą Krzysia”, „mam poród”, „jadę rodzić”… nie mogę przejść obok tego obojętnie. To kobieta rodzi dziecko – kobieta. Może rodzić z doulą, położną, lekarzem, ale ani doula, ani położna, ani lekarz nie rodzą z nią. Oni wspierają, pomagają i dbają o bezpieczeństwo porodu – ale nie rodzą. Dzieci urodzone nie są dziećmi położnej, douli ani lekarza – to dzieci mamy i taty. Ktoś może powiedzieć, że to tylko słowa, że tak się tylko mówi no i przecież dobrze wiemy, że rodzi kobieta i to jest jej dziecko. Nie zgodzę się. Słowa mają ogromną moc. To słowa – a szczególnie te które dotyczą naszych najbardziej intymnych relacji oddziałują na nasze życie. Kobietom systematycznie odbiera się wiarę w siebie i własne ciało. Mamy zajebiste problemy z laktacją w Polsce, 40% cesarskich cięć, mówienie więc, że doula rodzi lub położna rodzi z matką jest odbieraniem kobietom kolejnej porcji ich zdolności. Uwierzcie mi – bez douli i bez położnej większość z was też by urodziła dziecko. Położne, lekarze – oni dbają o bezpieczeństwo wasze i dziecka w trakcie porodu, doule wspierają was w czasie porodu i po nim, ale nie – to nie oni rodzą dzieci i to nie są ich dzieci i najwyższy czas, żeby teraz w epoce bogatego wirtualnego życia w końcu postawić sprawę jasno. To nie ich ciała stworzyły dziecko w brzuchu mamy, to nie ich ciała przygotowały się do karmienia i to nie oni będą dziecko, karmić, przewijać, opiekować się nim. To ty – kobieta i matka – masz tą wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju siłę, która sprawia że na świecie pojawia się nowy człowiek. Oczywiście, co innego, jeżeli taka decyzja – o ujawnieniu fragmentów z tego wydarzenia, wynika z wcześniejszej i obopólnej zgody. Kiedy zostało to ustalone wcześniej. Ale po fakcie już jest na to za późno… Kiedy rodzice są w pełni świadomi tej decyzji, a nie zaskoczeni pytaniem „Czy mogę foto?”. Kiedy mamy przy sobie doulę, która pomagała przez cały poród, cudowną życzliwą położną i wspaniałego lekarza, to w momencie kryzysowym, uczucie wdzięczności sprawia, że nie tylko trudno nam odmówić takiej zgody, ale wręcz możemy czuć się zobowiązane do wyrażenia tej zgody bo czujemy, co naturalne, wdzięczność za pomoc i wsparcie. Wykorzystywanie tego momentu jest w mojej opinii nieprofesjonalne. Zaskakiwanie takim pytaniem – nadużywaniem swojej pozycji. Poród i połóg nie jest czasem na to, żeby o to pytać. Dlatego też, jest to punkt, który ze względu na czasy w jakich żyjemy powinien znaleźć się w planie porodu lub umowy np. z doulą czy położną. Oświadczenie woli dotyczące ochrony naszych danych, wizerunku, tajemnicy lekarskiej i informacje, że nie chcesz (lub chcesz) żeby ktoś pytał cię w tym okresie, jakże wrażliwym, o decyzje dotyczące tych kwestii. Kiedy będzie to oświadczenie – ten element planu porodu lub umowy, podpisane przez was – rodziców i wręczone odpowiedniej osobie to będziecie mieć pewność, że nie będziecie musieli się tym martwić. Będziecie pewni że podjęliście tą decyzję świadomie. Rozumiem, że dla osób, które potrzebują wykazać się doświadczeniem i umiejętnościami w zakresie tego co robią zawodowo wokół porodu, pewnego rodzaju portfolio jest dość istotne. Pokazuje, że kobiety ufają tej osobie i wybierają ją do towarzyszenia i pomocy w porodzie. Ale matka to nie portfolio – matka to klientka. Można to zrobić inaczej – nie wymagając od kobiety w porodzie czy zaraz po nim podejmowania decyzji w tak istotnych sprawach jak ochrona prywatności, intymności i wizerunku dziecka. Wystarczy przed porodem spisać to w umowie i umówić się na referencje od rodziców po porodzie. Sposób i miejsce uzyskania tych referencji można ustalić na spokojnie podczas tych kilku spotkań przedporodowych, które i tak mają miejsce.
Dołączył: 2011-03-08 Miasto: Warszawa Liczba postów: 7669 10 grudnia 2015, 07:17 Zastanawiam się czy to ja jestem nadwrażliwa czy moi znajomi przesadzaja. Urodzilo im sie dziecko, na fb zdjęcia z porodu, przecinania pępowiny miedzy nogami matki. Uważacie ze konieczne jest wstawianie takich zdjęć? Ja nie mam jeszcze dzieci, poród mnie nie obrzydza, ale uważam ze takie zdjęcia się zachowuje dla siebie, o ile w ogóle się je robi, bo ja chyba nie będę takich potrzebować. Jaki wy macie do tego stosunek? Dołączył: 2015-05-22 Miasto: Liczba postów: 3236 10 grudnia 2015, 07:24 Mnie już chyba nic na fejsie/instagramie/snapie nie zdziwi, o tym myślę? No cóż... niektórzy mają jakąś patologiczną chęć dzielenia się z innymi każdą chwilą ze swego życia. A później płacz i zgrzytanie zębów, że ktoś z takich zdjęć sobie zrobi użytek i krążą po necie w postaci memów, z których połowa Polski robi sobie pośmiewisko. Co o takich ludziach myślę? Hmm... wiem na pewno, że nie chciałabym mieć ich za bliskich znajomych Dołączył: 2010-05-25 Miasto: Warszawa Liczba postów: 10998 10 grudnia 2015, 07:40 Co za szczęście, że już jestem starsza i nie mam takich durnych znajomych Dołączył: 2015-03-28 Miasto: Liczba postów: 6560 10 grudnia 2015, 07:51 Nie robi juz to na mnie wrażenia. Nie wiem jak wśród Waszych facebookowych znajomych ale na na swoim fejsie zauwazylam, ze coraz mniej normalnych zdjęć jest wrzucanych. Normalność sie juz widocznie dobrze nie lajkuje. Ja sama tez juz na fejsie przesiaduje tylko dla rozmów ze znajomymi. Przestalam dodawać cokolwiek i komentuje juz tez cos sporadycznie. Przerażają mnie te czasy. Ja do nich nie pasuje. kirsikka 10 grudnia 2015, 08:06 O kutfa :D Nie mam nic przeciwko jesli ktos chce koniecznie zrobic zdjecia do domowego albumu, ale zeby komukolwiek je pokazywac? Po co? w jakim celu? Jak do tej pory nikt nie atakowal mnie takimi raz jedna "znajoma" wkleila na fejsa zdjecie pierwszej kupy zrobionej przez corke do nocnika Dołączył: 2007-04-09 Miasto: Tu Liczba postów: 24677 10 grudnia 2015, 08:26 z rozłożonymi nogami są tam zdjęcia dozwolone?to już totalne dziadostwo z tych feisbukow;o Dołączył: 2015-11-23 Miasto: Gorzów Wielkopolski Liczba postów: 2714 10 grudnia 2015, 08:35 Skoro ludzie robią takie coś...To mnie już nic w internecie nie zdziwi Dołączył: 2009-05-23 Miasto: Warszawa Liczba postów: 12387 10 grudnia 2015, 08:37 :ono tak: poród - to przecież naturalne, więc pokazujmy jak jakieś rozwory swoje krocza wszystkim, bo to przecież natura. odbija ludziom już całkiem. Edytowany przez ewelinusek 10 grudnia 2015, 08:40 Elkaaa2015 Dołączył: 2015-05-09 Miasto: Kraina Mlekiem Płynąca Liczba postów: 1009 10 grudnia 2015, 08:50 nie robiłam sobie takich zdjęć,a tym bardziej nie wrzuciłabym ich do mam zdjęcie zaraz po porodzie,gdy trzymam mojego maluszka w to zdjęcie mam dla tym te fb,nk,i te inne portale społecznościowe mie nie chcę,by wszyscy "znajomi" wiedzieli co się u mnie się urywały,są nowe znajomości i to mi swojego żcyia jest dla mnei śmieszne a co dopiero coś takiego jak już nie wystarczy zameldować "xyz pije właśnie kawę" haydis 10 grudnia 2015, 08:51 ja też jestem na nie. Nawet nagrania wideo są... Więc nie wiem co dalej będzie.
Od 2014 wracam do fotografowania porodów! Na razie tak jak dotychczas, będę robić zdjęcia za darmo – w zamian za możliwość pokazania portretów na wystawie. W przyszłości będę też oferować usługę komercyjną: fotograficzną pamiątkę z porodu (ale o tym innym razem). Oto lista najczęstszych pytań, czyli FAQ fotografii porodowej. Kto może wziąć udział w projekcie? Każda kobieta przed porodem, mieszkająca w Warszawie lub okolicach (dalej mogę nie zdążyć dojechać). Nieważne, czy planujesz poród w szpitalu, czy w domu. Nieważne, czy będzie to poród naturalny, czy ze znieczuleniem. Fotografuję też porody przez cesarskie cięcie. (Na stronie nie ma takich zdjęć, ale tylko dlatego, że akurat nie zgłosiła się do mnie kobieta planująca rodzić przez cc – Ty możesz być pierwsza.) Kiedy zgłosić się do udziału w projekcie? Na początek proponuję spotkanie zapoznawcze – bez żadnych zobowiązań. Będziesz mogła mnie poznać i przekonać się, czy nadajemy na tych samych falach i czy moja obecność na sali porodowej nie będzie cię krępować. Na spotkanie możemy umówić się kilka miesięcy przed datą porodu. Jeżeli po spotkaniu uznasz, że chcesz wziąć udział w projekcie, od tego czasu będziemy pozostawać ze sobą w kontakcie. A na dwa tygodnie przed terminem jestem w gotowości, żeby w każdej chwili jechać i towarzyszyć ci przy porodzie. Czy muszę powiadomić szpital i położną o tym, że przy porodzie będzie fotograf? Zazwyczaj to ja występuję do dyrekcji szpitala o zgodę na moją obecność na sali porodowej. Dotychczas nie spotkałam się z odmową. Rozmawiam też z położnymi (lub wybraną przez ciebie położną do opieki indywidualnej.) Bardzo dbam o to, żeby moja obecność była akceptowana przez personel. Kiedy fotograf zjawia się przy porodzie? Zazwyczaj umawiam się tak: w momencie, kiedy czujesz, że poród się zaczął, dzwonisz do mnie lub wysyłasz wiadomość (nawet w nocy). Czasami bywa to fałszywy alarm – nie szkodzi. W momencie, kiedy podejmiesz decyzję o wyruszeniu do szpitala – dzwonisz do mnie i ja zjawię się na miejscu. Mogę też przyjechać wcześniej, jeśli chcesz mieć na zdjęciach wcześniejszy, domowy etap porodu. Oczywiście przy porodach domowych przyjeżdżam wtedy, kiedy mnie zaprosisz 🙂 Czy jesteś na sali przez cały czas? To zależy od ciebie i od personelu. Jeśli moja obecność w czasie badania przez położną Ci nie przeszkadza, zostaję na sali. Jeśli wolisz, żeby mnie wtedy nie było – wychodzę. Ustalamy to na spotkaniu, ale zawsze też możesz zmienić zdanie w czasie porodu. Tak jak widać na zdjęciach – najbardziej interesują mnie emocje, a nie to, co się dzieje między nogami (choć tam również dzieją się ważne i wspaniałe rzeczy!) Co jeśli tuż przed porodem albo w trakcie będę chciała się wycofać? Nie ma sprawy – możesz zrezygnować w każdej chwili. Najważniejszy jest Twój komfort. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że kobiety są w porodzie tak skupione na sobie, że często kompletnie nie zauważają mojej obecności (zwłaszcza, że robię zdjęcia z odległości kilku metrów i nie wpycham nikomu obiektywu w nos). Kiedy zobaczę zdjęcia? Zazwyczaj przygotowanie zdjęć trwa ok. 2-3 tygodni, ale często pierwsze zdjęcia z dzieckiem dostajesz mailem już po kilku dniach. WAŻNE! Żadne zdjęcia z porodu nie zostaną upublicznione, zanim Ty ich nie zobaczysz i nie wyrazisz zgody na pokazanie ich publicznie. Jeśli uznasz, że nie chcesz czegoś pokazywać – nie pokażemy tego. Bardzo dbam o to, żeby fotografie pokazywały Cię w jak najlepszym świetle: chcę pokazać Twoją siłę, pasję, odwagę, wzruszenie, ale i strach, czy chwile słabości. W prawdziwych emocjach kryje się prawdziwe piękno i kobiecość – a nie w doklejonych rzęsach i sztucznym uśmiechu. Czy mogę przesłać zdjęcia znajomym / wydrukować do albumu? Tak. Możesz z nich korzystać jak chcesz – w ramach użytku prywatnego. Możesz opublikować je na facebooku, zamówić odbitki itp. Mojej zgody potrzebujesz tylko, jeśli chciałabyś użyć ich publicznie – np. opublikować zdjęcie w gazecie lub książce. Czy zrobisz mi także zdjęcia z dzieckiem? Oczywiście! W projekcie ciepły mokry aksamit interesują mnie tylko zdjęcia kobiet, ale z uwielbieniem fotografuję też noworodki! Rodzice dostali takie fotografie wraz z reportażem z porodu. Fotografuję pierwsze chwile po urodzeniu, pierwsze karmienie, ważenie, mierzenie. Zazwyczaj towarzyszę Ci w szpitalu ok. 2 godzin po porodzie. Na indywidualnym spotkaniu chętnie pokażę Ci takie zdjęcia. Czy muszę za coś zapłacić? Nie. Udział w projekcie jest bezpłatny. Dostaniesz ode mnie pełny pakiet zdjęć na płycie. Zdjęcia są obrobione w Photoshopie – ale bez retuszu – tylko w standardowym zakresie (kolorystyka, jasność). Za jakiś czas planuję fotografować porody komercyjnie i wtedy wprowadzę dodatkowe usługi – takie jak pokaz slajdów z muzyką, czy gotowe albumy z fotografiami. Jeśli jesteś zainteresowana taką usługą, możemy o tym porozmawiać na spotkaniu. Czy na 100% zjawisz się przy porodzie? Dołożę wszelkich starań, natomiast nie jestem w stanie dać stuprocentowej gwarancji. Terminu porodu nie da się precyzyjnie przewidzieć i może się zdarzyć, że z jakiegoś powodu nie zdążę przyjechać. Dwa tygodnie przed wyznaczoną datą porodu i na dwa tygodnie po tej dacie – jestem w gotowości tzn. mam naładowaną baterię w telefonie, nie piję alkoholu, nie wyjeżdżam nigdzie dalej, mam zapewnioną opiekę dla moich dzieci – więc ryzyko, że nie przyjadę jest niewielkie. Gdzie będą pokazywane zdjęcia z projektu? Zdjęcia będą wykorzystywane tylko w ramach projektu ciepły mokry aksamit, czyli na wystawach, w publikacjach artystycznych, w albumach, w prasie, w książkach oraz w internecie. Bardzo pilnuję, by zdjęcia były pokazywane w odpowiednim, stosownym kontekście (czyli wystawa w galerii – tak, w knajpie „do kotleta“ – nie). Jeśli masz jakieś preferencje, co do użycia Twoich zdjęć – np. wolisz ich nie pokazywać w internecie – możemy to uzgodnić. Masz jeszcze jakieś pytania? Napisz do mnie!
O tym, jak wielkie kontrowersje może wzbudzić intymne zdjęcie, przekonała się niedawno polska blogerka SuperStyler, która opublikowała na Instagramie i swoim fanpage’u na Facebooku zdjęcie synka w kilka sekund po porodzie - umazanego krwią, z nieodciętą pępowiną, leżącego na jej brzuchu. Jedni dostrzegli w tym piękną chwilę: cud narodzin, dla innych było to "obrzydliwe" i zbyt naturalistyczne, kolejni wskazywali, że dziecko zostało przez swoją matkę potraktowane przedmiotowo: wystawione na spojrzenia obcych ludzi w chwili całkowitej bezbronności. Jednak Marta Lech-Maciejewska, autorka SuperStyler, nie była pierwszą internetową mamą, na którą spadły gromy za "nieodpowiednie" zdjęcie dziecka. Goły bobas w kąpieli, pierwsze samodzielne siusiu na nocniku, pupa i genitalia dziecka na tle pieluchy, niestety, z zawartością - tego typu zdjęcia nie są rzadkością i bywają ostro piętnowane. Nieistniejący już, a swojego czasu bardzo popularny, fanpage "Beka z mamuś na forach" wlepiał "Karne Brajanki" za opublikowanie na Facebooku zdjęć roznegliżowanych maluchów. Fundacja Dzieci Niczyje propagowała akcję, skierowaną do rodziców aktywnych w sieciach społecznościowych, pod hasłem "Pomyśl, zanim wrzucisz". Psychologowie, specjaliści, telewizyjne nianie i wszelkiej maści autorytety przypominały, że dziecko nie jest własnością rodziców i ma własną godność oraz prawo do intymności, a także że istnieją zagrożenia takie, jak pedofile, zbierający dostępne w sieci zdjęcia nagich dzieci. Wystarczy jednak zajrzeć na "mamusiowe" grupy na Facebooku czy jakieś internetowe forum tematyczne, by po chwili natknąć się na zdjęcie wanienkowe, nocniczkowe a nawet "artystyczną" fotkę łożyska tuż po porodzie! Choć trzeba przyznać, że przynajmniej na Facebooku, większość maminych mikro-społeczności ("Mamusie listopadowe 2016", "Mamusie z Elbląga", "Córeczki naszym szczęściem" itp.) ma obecnie status grupy zamkniętej i opublikowane w nich treści są widoczne tylko dla członków grupy. Oczywiście o dołączenie do niej przeważnie nietrudno. Większość aktywnych użytkowniczek ma już świadomość, że to, co trafia do internetu może być użyte przeciwko nim - działalność wspomnianego profilu "Beka z mamuś na forach" opierała się w dużej mierze na publikowaniu (i okrutnym wyśmiewaniu) różnych głupich, szokujących, uwłaczających godności dzieci postów, pochodzących także z zamkniętych społeczności. Zresztą to właśnie z powodu publikowania zrzutów ekranów z takimi prywatnymi treściami, Facebook w końcu zawiesił ten cieszący się sporym rozgłosem fanpage. Młode mamy - nawet jeśli wydają się wdzięcznym obiektem do żartów - często czują się po prostu osamotnione i przestraszone macierzyństwem, a w sieci szukają wsparcia i porad, także tych medycznych. Stąd w maminych społecznościach wiele barwnych opisów, a czasem także niezbyt przyjemnych w odbiorze zdjęć, kupek czy rozmaitych dziecięcych wysypek, które z pewnością powinien zobaczyć lekarz, a nie inne "mamusie". Świeże rodzicielstwo to także poczucie dumy z każdego osiągnięcia dziecka - choćby to była śmieszna mina albo ten nieszczęsny nocniczek - i chęć podzielenia się ową dumą z całym światem, a przynajmniej z kręgiem znajomych. Kolejną kategorią "wątpliwych" i budzących niekiedy niechęć zdjęć dzieci są ślicznie wystrojone i wystylizowane małe damy i kawalerowie, których wizerunkiem dysponują mamy o ambicjach blogerskich czy "szafiarskich", nazywane niekiedy "instamatkami", bo zdjęcia swych małych modelek publikują przeważnie na Instagramie. Jak we wszystkim - tu też można zachować rozsądek lub przesadzić. Część mam dba o to, by nie eksponować przesadnie twarzy dziecka, skupiając się na artystycznych walorach fotografii: kolorach, świetle, kadrze, stylizacji. Trudno uznać, że przekraczają w ten sposób jakąkolwiek granicę dobrego smaku czy intymności. Jednak specjaliści od bezpieczeństwa w sieci oraz psychologowie zgodnie twierdzą, że zanim opublikujemy jakiekolwiek zdjęcie dziecka w sieci, powinniśmy dokładnie sprawę przemyśleć. Wskazują dwa główne zagrożenia z publicznego udostępniania fotek: po pierwsze zdjęcia dostępne dla wszystkich są dostępne także dla pedofilów, kolekcjonujących obrazki z roznegliżowanymi dziećmi, po drugie zaś nasze dzieci rosną i za chwilę mogą się tych zdjęć zwyczajnie wstydzić, zwłaszcza jeśli na ich trop wpadną też koledzy ze szkoły i uczynią z "nocniczkowych" albo "wystrojonych" fotek przedmiot klasowych żartów. Dlatego, jeśli chęć wrzucenia zdjęcia dziecka jest przemożna, to warto najpierw zadbać o ustawienia prywatności tak, by zdjęcia było dostępne tylko dla znajomych, lub konkretnej, wybranej grupy, której życzliwości jesteśmy pewni. Innym pomysłem na zachowanie pełnego bezpieczeństwa jest, by, skupić się na osiągnięciach dzieci, a nie ich wizerunku: wysmarowany po pierwszym samodzielnym posiłku fotelik, koślawy rysunek czy pierwszy raz napisane własne imię są pięknymi i wzruszającymi dokumentami zmian i nie narażają dziecka na żadne negatywne skutki. Starsze dzieci, które same korzystają z internetu (i warto dbać o ich bezpieczeństwo w tymże, ustawiając w komputerze czy telefonie dozór rodzicielski - ale to zupełnie inny temat) często otwarcie i nad wyraz żywo protestują, gdy rodzice publikują coś bez ich zgody - nawet jeśli rodzicowi owo "coś" wydaje się urocze. Warto uświadomić więc sobie, że te młodsze też mają poczucie własnej godności, które może zostać zranione, gdy jakaś rodzicielska publikacja w sieciach społecznościowych przekroczy ich granice intymności. Z drugiej strony - wszyscy jesteśmy z pokolenia, które fotografowano w obowiązkowej pozie - bobas z gołą pupą na kocyku. Owszem, zazwyczaj zdjęcia te nie opuszczały rodzinnych albumów, ale swoje człowiek wycierpiał, gdy zdjęcia oglądały bliższe i dalsze przychodzące z wizytą "ciocie". Teraz krąg cioć i wujaszków z internetu znacząco się powiększył i należy zadać sobie pytanie, czy wszyscy są nam bliscy aż tak, by pokazać im rodzinne zdjęcia?
zdjęcia z porodu na facebooku